12/30/13

Wind

Few days have passed since the last update - please forgive us the delay with updating you with our current status - when all 6 members of the expedition are busy climbing there is very little time for anything else. Christmas is over but we were busy. On the 22nd of Dec Czapa and myself went for a small reconnaissance and reached 4900 m where we spend a night and established the first deposit with gear ready for camp1. A day later marek, pawel and michal reached the deposit and on Christmas Eve we had camp 1 (5100m). next few days were spent on setting up and supplying the camp. On the 26th of december Czapa, Marek, pawel and Michal went a little bit up the mountain and reached 5500m where they set up C1A. on the same day jacek and myself left ABC and after 9 hours of non stop struggle we reached c1 where some additional supplies were left.
On the 27th of December 5 team members went down to lattaboo after spending 6 days on the mountain. Jacek stayed little longer and came down to the base camp just when the weather turned bad.
It is the 30th of December now and we all are killing the time in anticipation for some sunshine - recovering from the last outing on the mountain, playing cards, eating loads and hearing whatever stories each of the team members has to share.
It is very windy and cold - despite the weather though Marek managed to fly his kite - a truly amazing experience when the temepratures are around -15 and the winds are howling like wolves that by the way are plentiful in the neighbourhood.  


Wigilia pod Nanga Parbat from Portal Górski on Vimeo.
                                                                         

fot: Dziku

We are patiently awaiting next few days when the weather is promised to improve and we will once again go up the mountain in hope to establish C2 and C3.
Late Merry Christmas wishes and all the best for 2014 - from all the Nanga Dream Expedition Members.

Dziku (MikeD.)


NANGA DREAM - idea wolnosci exploduje swa wlasna  moca.

Witajcie kochani Ludzie:)   Zanim przejdziecie do czytania tej nudnej relacji pare ogloszen z parafii w Lattabo.

TAKIE TAM...:) przesylamy Wam kolejne pare zdan o tym co sie u nas dzieje...:)

wszyscy mamy sie super. Pomimo braku owocow w bazie, wszyscy maja banana na twarzy (nawet Michasl, ktory bananow nie jada :)).
Dostajemy mail-e z "wycinkami" gazet i naprawde gdyby te "banany" mozna bylo zapakowac w kartony to w Lattabo zabrakloby miejsca do ich przechowywania:)
Ludzie...nie wierzcie mediom i systemowi monetarnemu!:)

Pamietajcie, ze jedyne prawdziwe informacje sa na stronie naszego patrona medialnego: PORTALU GORSKIEGO,  kt. jako pierwszy dostaje relacje/foty i filmy:) oraz naszej strony JFA: nangadream.blogspot.com.
Wszystko inne to jakies "klejnuty" zaczerpniete po zdaniu z roznych portali:
Jak klimat w ekipie? Morale wysmienite.
                                         
Urobilismy raptem 2000 metrow gory, ale byly to calkiem pracowite i przyjemne metry:)
Moze i po pas w sniegu, to torowanie wsrod reszty czlonkow zalogi naprawde jest spoko.
Jezeli pojdzie tak dalej, w takim tempie to slowa naszych kucharzy ze Nange zdobedziemy 20 stycznia stana sie rzeczywistoscia:)
jaka jest nasza taktyka? taka, ze Kto chce ten idzie, byle w ruchu wahadlowym i dwojkami:) Czytalismy dzisiaj jakis artykul  o nas:) naprawde ciekawych rzeczy sie dowiedzielismy:) Nie zakladamy kiedy wyjdziemy, kto i z kim pojdzie. Najwazniejsza jest przyjazn, wiec kto sie czuje na silach i ma ochote ten dobiera sie w pare i po prostu idzie. Nikt nie kozaczy. Oczywiscie w naszej ekipie sa mniej i bardziej doswiadczeni dlatego wszyscy nawzajem sie pilnujemy:) Tak jak brat pilnuje brata:)
Nie ma spiny, ze cos pojdzie nie tak - kazdy przyjechal bo bardzo chcial i bylo warto!:) Jezeli nie zdobedziemy NANGI (a raczej powinno sie to udac:) w tym roku, to bedziemy probowac za rok, a jak nie za rok...to kolejny...to mozemy obiecac...
Poki co staramy sie jak mozemy, przy okazji dobrze sie przy tym "bawiac":)


KASA...tutaj najlepsze...:) bo jeszcze przed wyjazdem wszystko wydane, wyjezdzamy zapozyczeni....przylatujemy, hotel, spotkanie z SZER BASem - pracownikiem agencji, kt, ogarnia nam pozwolenie i okazuje sie ze jeszcze go nie mamy, bo...brakuje podpisu kogos tam z regionu ASTORE/ GILGIT- BALTISTAN oraz, ze nie mamy oficera lacznikowego + kucharzy dla niego itd.itp...bagatela 10300$ za tzw serwis RAWALPINDI to RAWALPINDI.
Ponad 32.000zl. Bez tego nie dostaniemy pozwolenia! Wyciagamy wszystko co wzielismy ze soba - nazbieralismy raptem 4000$ + zostawiamy sobie okolo 200$ na drobne wydatki, na tzw "waciki"...
reszta to bankomaty i karty kredytowe. Zeby nie przesadzic, obskoczylismy okolo 40-60 bankomatow - udalo sie wybrac raptem pakistanskich rupii na rownowartosc 1000$. Mastercard zaden nie obslugiwal! Poszla tylko VISA!. Nadal nie mielismy ponad 5000$!!!A autobus, kt. ma nas zawiesc do ASTORE czeka od rana pod hotelem wraz z dwoma kierowcami.
Ostatecznie dogadujemy sie, ze zaplacimy jak bedziemy mieli - zrobimy transfer/przelew na konto Agencji.
Dzieki temu ze Marek i Tomek naprawde zostawiaja za soba aure "peace and love" nie bylo z tym problemu.
Dla mnie osobiscie, Pawla,  najlepsze jest to ze chlopaki od 3 lat korzystaja z tej samej agencji...a mimo to prawie codziennie gdy bylismy w Islamabacie przychodzil do nas szef Agencji sprzed 4 lat, z kt. korzystali bedac pod Nanga pierwszy raz Zmienili ja bo byla za droga, nie ukrywaja tego, ale Szef po prostu ich uwielbia:)

Pare informacji:)
Gdzie w danej chwili jest ekipa, a na pewno Pawel (on nosi SPOTa) mozna sprawdzic na stronie:
http://share.findmespot.com/shared/faces/viewspots.jsp?glId=0XaEvvmAYG8AIxWS911Nmhae5Jidt9hzC

lub www.reaktywacja.duna.pl w dziale  MAPA LIVE.

Wspina sie kazdy: Marek, Tomek, Jacek, Pawel, Michal i Dziku. Kazdy nosi od 18 do 22 kg.
Kto bedzie czul sie na silach, ten bedzie atakowal Nange. Oczywiscie dwojkami i w ruchu wahadlowym, by jeden duet zabezpieczal atak drugiego duetu.

ZASILANIE ELEKTRYCZNE.

!!!
Oficjalnynm sponsorem naszego zestawu jest PGE ENERGIA ODNOWIALNA. Nie lubimy korporacji, ale ich lubimy za nazwe:) !!!

Dzieki Markowi jestesmy praktycznie niezalezni jesli chodzi o energie elektryczna.
Nie mamy spalinowego generatora pradu, wiec nie potrzebujemy ropy czy benzyny.
Jedyne od czego jestesmy uzaleznieni to slonce...ale nawet jak jest za chmurami to dla nas takze starczy (tyle ze nie bedzie filmu wieczorem).
Posiadamy rozkladany panel sloneczny o lacznej mocy ponad 120 Watt (modul fotowoltaiczny). Sklada sie on Z ogniw monokrystalicznych o niespotykanej sprawnosci 22%. Do tego regulator ladowania z funkcja sledzenia punktu pracy maksymalnej. Wszystko wspolpracuje z akumulatlorem 24 Ah. Natezenie ladowania sledzimy przez wpiety w obwod amperomierz analaogowy, dzieki czemu wiemy jak bardzo swieci lub nie swieci slonce na zewnatrz. Smiechem zartem pogode na wyprawie wyrazemy nie w innych jednostakch jak w AMMPERACH.
0 Amper - ciemno.
1 Amper - slonce zachodzi.
2 Ampery - lepiej siedziec w chacie;)
3 Ampery - pochmurno.
4-5 Amper - juz mozna wyjsc z klubu
powyzej 5 Amper - pelne, silne, mocne slonce.
 W sloneczny dzien po podlaczeniu wszystkiego mamy jeszcze zapas mocy. oczywiscie caly dzien w chacie pali sie swiatlo:)
Z akumulatora, kt. jest "buforem" energi wychodzi niezliczona ilosc kabli, gniazd samochodowych, rozdzielaczy, inwerterow a na koncu zwyklych ladowarek.
Ladujemy wszystko: laptopy, telefony, sputniki, paluszki, akumulatory.
Nad bezpieczenstwem calej instalacji "czuwaja" dwa bezpieczniki, kt. w razie zwarcia odcinaja prad. Byl tez modul/regulator napiecia, kt. mial odcinac ladowarki, gdy napiecie spadnie ponizej 10,5 V - niestety nie wytrzymal trudow podrozy.


19 grudnia 2013, czwartek, XXI dzien wyprawy
Dzis mijaja 3 tygodnie! Ja (Michal) z Markiem budzimy sie rano w namiocie i postanawiamy udac sie w strone szczytu. czyli aklimatyzacji ciag dalszy. Nasza droga jest caly czas w cieniu, wiec dodatkowo sie troche hartujemny :) Droga wiedzie przez rozne sniegi, miedzy innymi torowanie w sniegu po pas :) ok. 15:00 Docieramy prawie do samej grani szczytowej na 4900m i postanawiamy odwrot. Na dole Paszka czeka juz z ciepla herbata :) On dzis zrobil rundke do ABC i z powrotem z kolejna porcje ladunku, Ta sama trase pocisneli Jacek, Tomek i Dziku,



20 grudnia 2013, piatek, XXII dzien wyprawy
Jacek w ABC. Tomek z Dzikiem schodza z ABC do Lattabo akurat na obiad.
Marek, Michal i Pawel restuja caly dzien w bazie.
Byl plan by nasza restujaca trojka wyszla juz dzisiaj po kolacji do ABC i pierwszego dnia zimy zalozyla C1, ale dostalismy prognoze pogody i postanowilismy zostac. Nasz wielki wodz kierownik Marek zarzadzil, ze wyjdziemy jutro przed sniadaniem - okolo 6 rano [ dobry zart:)]
Wieczorem, po kolacji W ramach przygotowan przeprowadzilismy, pod okiem doktora Czapkinsa probe smazenia SALAMI z Lidla:) NIEBO W GEBIE!
Caly dzien przychodza policjanci i mowia :
-"ze juz zima i zaden terrorysta nie przyjdzie nas zastrzelic, wiec nie sa nam potrzebni",
- "ze choruja, a nie maja lekow"
- "ze konczy im sie prowiant"
- "ze im zimno"
- i najlepsze "ze jutro przyjdzie ich przelozony, i zeby mu powiedziec, DOSLOWNIE, ze czujemy sie super bezpieczni (co zreszta jest prawda) i policjancji moga sobie pojsc - np. do wioski RUPAL (konkretna nazwa):)
Byla szopka na calego:) Chcielismy sie targowac, ze jak zostawia nam kalacha AK-47 to faktycznie moze wtedy nie bedziemy czuli zagrozenia:), ale powiedzieli, ze postrzelaja jak wrocimy juz ze szczytu :)




21 grudnia 2013, sobota, XXIII dzien wyprawy
Zart sie udal:) Wstalismy o 10. Nawet nie wstalismy, tylko nasi kucharze, jak co dzien rano przyniesli sniadanie i nas zbudzili.
Pojawil sie kolejny plan by wyjsc do ABC zaraz po obiedzie. Po obiedzie pojawil sie z kolei plan zeby jednak wyjsc po kolacji, w koncu jakos tak niezdrowo z pelnym zoladkiem wychodzic:)
Przyszla tez nasza obstawa 10-ciu policjantow ze swoim przelozonym.
Odegralismy nasz teatrzyk, kazdy znal swoja rola, wiec wszystko poszlo ladnie, gladko i bez bolu:) W Lattabo poza nasza szostka pozostaja jeszcze dwaj kucharze, dwoch pasterzy oraz ich ponad setka owiec,
Po kolacji "zgodnie z zalozeniem" wychodzimy (Marek, Pawel i Michal) do ABC.
Ciemno niesamowito, a do tego mgla, przez co gubimy droge. Marek prowadzil dobrze - mial na GPSie waypointa ABC, jednak z Michalem twierdzilismy ze trzeba odbijac bardziej na lewo a potem ostro pod gore. Nawet mimo czolowek - nie widzielismy nic!
Zaszlismy daleko za jezor lodowca. Ostatecznie po czterech godzinach (normalnie 1,5-2h) dotarlismy do dwoch namiotow w ABC.
Pozostala trojka odpoczywa w BC w LATTABO.


22 grudnia 2013, niedziela, XXIV dzien wyprawy
Dziku i Jacek w BC. Tomek wychodzi do ABC.

Nasza trojka zaraz po sniadaniu wychodzi z ABC w celu zalozenia obozu pierwszego (C1) tysiac metrow wyzej w bezpiecznym miejscu, oslonietym od lawin, w grocie skalnej dobrze znanej Markowi sprzed roku..
Na wysokosci ok. 4600 m n.p.m.(w polowie drogi) po prawej stronie kuluaru znajdujemy idealne miejsce na rozbicie namiotu, nawet 2 czy 3. Od ilosci starych puszek po konserwach tam znajdujacych sie nazywamy to miejsce PUSZKOWNIA.

Z puszkowni, droga do C1 prowadzi snieznym kuluarem o dosc duzym nachyleniu, wiec zapada decyzja o zaporeczowaniu najblizszych kilkuset metrow.
Wyciagamy liny, nakladamy uprzeze i ruszamy. Tzn. pierwszy rusza Marek, kt. poreczuje 300 kolejnych metrow. Sniegu jest do kolan, przez co dochodzimy tylko do "garba" na wysokosci ok 4800 m n.p.m. Widac z niego jak na dloni miejsce naszego przyszlego C1. Jestesmy jednak tak zajechani, ze nie dalismy rady dorobic tych 200 metrow...skonczymy to jutro.
Budujemy dwie platformy i stawiamy dwa nowiutkie LATOKI - namioty RABa.
Zachwycamy sie ich wykonaniem i waga (ok 1,8 kg). Rozstawiaja sie blyskawicznie. Widac, ze nie bedzie problemu z ich postawieniem, nawet przy silnym wietrze.


23 grudnia 2013, poniedzialek, XXV dzien wyprawy
Dlugo by pisac, czemu razem z Michalem spalem pod jednym spiworem.
 Pomimo ubrania sie we wszystko co mielismy- telepalo nas cala noc.
Przenikliwe zimno, 25 stopni ponizej zera, nie mialo dla nas litosci.
Modlilismy sie o jak najszybszy wschod slonca i jego promienie sloneczne, kt. zakoncza nasza meczarnie. Dluga to byla noc, ale przetrwalismy:)

Do C1 z "garba" dzielilo nas 3 godziny drogi w snieznym, stromym kuluarze.
Byla to formalnosc, kt. nie sprawila nam za wiele problemow.
Tego samego dnia dociera do nas Tomek z ABC, a na sam zmierzch wyczerpany na maksa Jacek ale... bez spiwora, karrimaty - jedynie z linami! Mamy tylko dwa, na prawde  dwuosobowe namioty. Zapada decyzja ze bedzie spal ze mna i Michalem. Czapa ratuje go kombinezonem i kondonem do niego. Nie ukrwam, ze bylo mega niewygodnie, ale za to mega cieplo!

Tego dnia dziku dochodzi z ABC do GARBA, zostawia depozyt i wraca do ABC


24 grudnia 2013, wtorek, XXVI dzien wyprawy - WIGILIA
Dziku leci z ABC do BC po namioty i inny szpej, kt. bedzie nam potrzebny wyzej.
Jacek schodzi do ABC po sprzet od do Dzika. Jutro razem wyjda do C1.
Bedac na garbie podczepia do lin poreczowych (300 metrow) depozyt - dwie torby RABA.
Przez 2 godziny Marek, Michal i ja wciagamy je rzucajac k... na prawo i lewo...
Bylo to chyba jednak bardziej "ekonomiczne" niz tachanie tych 40 kg na wlasnych plecach.
Dzisiaj Wigilia. Kazdy chcial zadzwonic do swoich rodzin i bliskich, ale nasze Thurajki (telefony satelitarne) pokazaly dobrze nam znane "INVALID POSITION". Chlopaki przez wiekszosc czesc wyprawy 2012/2013 mieli to samo.
Jacek z Dzikiem spedzaja wieczor we dwojke w ABC, a my we czworke w C1.
Zeby nie bylo - mielismy 12 dan:)
Barszczyk, smazone salami, sardynki, owsianka, zupka z 4 roznych chinoli, liof kus kus, liof chili con corne, suszona poledwiczka od przyszlej jeszcze niedoszlej tesciowej Paszki, herbatka babcia jagodka malinowa, herbatka babcia jagodka meliska z pomarancza, herbatka rumianek z miodem i woda ze sniegu :)


25 grudnia 2013, sroda, XXVII dzien wyprawy
- wychodzimy z Michalem, Markiem i Tomkiem do C1A.
"Kierownicy" prowadza i poreczuja 300 metrow najgorszego odcinka.
Na wysokosci okolo 5300 druga poreczowka przymocowana jest do, jak to nazwalismy, haka Schella, czyli do starego haka ktory znalezlismy . Przy ladnej pogodzie, bez aklimatyzacji, dojscie z C1 do C1A zajelo nam 4 przyjemne godzinki.
Jacek z Dzikiem dochodza tymczasem do C1.



26 grudnia 2013, czwartek, XXVIII dzien wyprawy
- Budzimy sie w C1A. Marek mial isc z Czapa, zalozyc C2 na 5750 m n.p.m. pod turnia Wielickiego, ale
ostatecznie ide ja z Czapa. Marek z Michalem schodza do BC w Lattabo na odpoczynek.
Po drodze w C1 zgarniaja tez Dzika.
Tego dnia poreczujemy, a dokladnie Doktor Czapa jeszcze 200 metrow liny. Po 5 nocach w "scianie" Snieg jest tak kopny, a nasze sily tak male ze postanawiamy zejsc i my. Dopiero schodzac dociera do nas jak mocno sie wyeksploatowalismy. Byla to sluszna decyzja.

W bazie czekaja na nas z obiadem Tomek, MICHAL i dziku.
Siedzimy wszyscy do pozna, omawiajac strategie na przyszle wyjscia.
Pozno w nocy Paszka wyciaga boczek od swojej mamy. Wszyscy wyglodzeni, natychmiast wpadaja na pomysl "AKCJA JAJECZNICA".Dziku leci do kucharzy po jajka i cebule. Michal kroi cebule, kiedy konczy zabiera sie do ugniata ciasta na Ciapatki. Ja kroje boczek, Marek zaczyna topic ten boczek na patelni, dr czapa wszystko nadzoruje. Kucharze z gotowego juz ciasta walkuja placki i wrzucaja na piec - ciapatki gotowe:). Fajne, wspolne gotowanie... przepraszam smazenie:)



27 grudnia 2013, piatek, XXIX dzien wyprawy
pranie, sprzatanie, spanie, jedzenie, pisanie relacji w bazie, a
Jacek tymczasem dociera do C1A.
Wszyscy brudni, wiec zapada decyzja o drugim odpaleniu naszej ruskiej bani.
Caly dzien p0rzygotowujemy nasza prowizoryczna "saune". Czyli w domku obok od samego rana palimy w piecu oblozonym kamieniami. Na tym stawiamy garnki z woda - kt. bedziemy polewac piec, a takze wykorzystywac do umycia sie.
Wieczorem Paszka znaduje drugi boczek od swojej mamy, wiec znowu "AKCJA JAJECZNICA":)
Jak bylo? - Ctrl+c i Ctrl+v z 26 grudnia 2013:)


28 grudnia 2013, sobota, XXX dzien wyprawy
Wszyscy poza Jackiem, czyli: Marek (klonu), Tomek (czapa), Pawel (paszka), Michal i drugi Michal vel Dziku siedzimy w bazie.
W Lattabo rano bylo tak zimno ze zaraz po sniadaniu kazdy z nas wrocil do spiworow. Tylko Michal wybral sie po drewno i napalil w kominku - Spalismy do obiadu. Jak rest to rest.
Byl plan by pierwsza dwojka, dwojka kierownikow wyszla juz dzisiaj.
Jednak prognozy pogody, kt. otrzymalismy nie pozostawily zludzen, ze nie warto dzisiaj wychodzic. Jest plan by wyjsc zaraz po Nowym Roku, kiedy ma byc lepsza, moze nawet dobra pogoda. Wieczorem odwiedzaja nas nasi pobliscy pasterze i prowadzimy dlugie i wesole rozmowy o tutejszych zwyczajach i mozliwosciach ¿eniaczki :)


29 grudnia 2013, niedziela, XXXI dzien wyprawy
Prognoza pogody az do 1 czy 2 stycznia nie pozostawia zludzen, ze Sylwestra lepiej spedzic w bazie:) I dokladnie to robimy. Przygotowujemy sie na impreze:) Czapa wysprzatal nasza chate. Pawel, Michal i Dziku poszli po drewno, kt. ma wystarczyc na kolejne 3 dni. Marek testuje kajta a Jacek vel Bosman (jego nowa ksywa) schodzi z C1A z 5500 m n.p.m.
Reszta dnia to jedzenie, spanie, jedzenie, czytanie i produkcja filmu - to Marek z Michalem, Pisanie relacji (to glownie Paszka) i grzanie sie przy naszej malej, ale jakze wydajnej kozie. Przesylamy (szczegolnie Michal) pozdrowienia dla naszych wspanialych, polskich siatkarek! :)

Pawel Dunaj


Justice For All

12/26/13

First Brake

We are back after xmans today.
Xmans dinner at camp 1 at 5100m (Tomek, Marek, Pawel and Michal) and Jacek i Dziqu in ABC. Last night at C1A at 5500 m.
Marek and Michał went back to C1 and together with Dziqu came back to Lattabo, Tomek and Paweł went 200m up and left deposit and also went back to Lattabo. Jacek resting at C1.
All gooing good.


Paweł going to C1 (by Michal)
Marek passing Jacek at C1 on the way back today (by Dziqu)
 Michał i Paweł at C1a (by gopro Klon) 
Approach to C1
Tomek getting Back (by Pawel )

Pierwsze trzy tygodnie wyprawy...

Zapraszamy na obszerne podsumowanie pierwszych trzech tygodni wyprawy Nanga Dream. Relację napisał i Paweł Dunaj. Z pewnością kojarzycie tą postać z ostatniego filmiku, gdzie występuje on w roli drwala :) Zapraszamy do lektury!


29 listopada 2013, piatek, I dzień wyprawy

9 rano Michał przyjeżdża swoim VOLViakiem. Czekam już przed blokiem z torbami. Zaczynamy pakować i pierwsza myśl, jakim cudem mamy sie zmieścić w cztery osoby jak moja ostatnia torba ledwo weszła... No nic... będziemy się zastanawiać poźniej... teraz nie mamy czasu, bo o 11.15 odbieramy Jacka Telera ze Wschodniego w Warszawie.

Na dworzec dojeżdzamy równo z pociągiem. Dosiada się Jacek i jakimś cudem mieszczą się jego bagaże. Co będzie z Czapą? Będzie wesoło :)

Teraz już prosto do Czapy do Piaseczna. Tylko Michał wysiada na centralnym w oczekiwaniu na przesyłkę z RAB-a, która w ostatniej chwili jednak dociera za pośrednictwem PKP :) Na miejscu u Czapy czeka już Kuba z FORUMEXTREMUM, po chwili przyjeżdża tez TVN.

Dziwnie tak jakoś, no ale w tym roku będzie to jedyna Polska Wyprawa na 8smiotysięcznik zimą. W ogródku wywalamy wszystko z samochodu - musi się zmieścić jeszcze Tomek i 8 wielkich toreb od RABA 100 i 140l - jak to zrobić?

Nie ma najmniejszej szansy zmieścić tego do środka. Szybka decyzja. Wszystkie RABowskie torby wrzucamy na dach i przywiązujemy linami.

Udało się - ale samochód siada jakby go ciężarówka przygniotła... a "dosiądzie" jeszcze ponad 300 kilogramów żywej masy :) W ostatniej chwili przed wyjazdem czapa zgarnia do samochodu jeszcze swoje bębenki, które później okażą się kultowymi na wyprawie :)

Jeden wielki kosmos - gdyby to był inny samochód niż kultowa V70-tka nie wiem czy odważylibyśmy się jechać tak załadowanymi samochodem do Manchesteru. W końcu to okolo 2300 kilometrów.

Zapakowani - ruszamy z nadzieją że dojedziemy. Okolo 16 wyjeżdżamy. To już drugi wyjazd :) Pierwszy był o 15stej dla TVNu :) Pierwszy prowadzi Michał, właściciel naszego autobusu :) O 23 zmiana - prowadzę ja - Paweł.



12/19/13

Lattabo

Witajcie z Lattabo !
Dzieki Wam tu jesteśmy... 6 osób !!! i każdy sie wspina sie okazuje

ABC rozbite i zaopatrzone. 21 Grudnia jak pogoda pozwoli pierwsze natarcie ...
Jesli chodzi o zbiorke ... wypadalo by przytoczyc na co wydalismy ale teraz bedzie trudno.

Krótko mówiąc zostaliśmy przyparci do muru bo nasz Guide który w tym roku po raz pierwszy ma nam towarzyszyć w bazie nie zgodził sie na brak kuchni wiec za serwis Pindi to Pindi zazyczyl sobie 25$ za człowieka. 60 dni i robi sie z tego 9000 $. Do tego 1500 $ wynagrodzenie dla Guida. ...
ale zalety sa nie do opisania ... ten kto pożerał liofy tygodniami ten wie ... Kuchnia jest ! prawdziwa kuchnia ! No i oprocz kuchaza ktory jest juz w serwisie Pindi to Pindi jest jescze pomocnik  (zawsze jest !) za ktorego exta 10$ za dzien ... na to tez trzeba naskrobac ...
no i zbytnio nie sciemniajac ... zbieramy na powrót i nagrody dla was !
przepraszamy za bezczelność !



Hello to you all from Base Camp Lattabo.

Thanks to all of you for your support and generosity which has enabled the six of us to get this far.

The Team has climbed to Camp ABC and this camp is set up with supplies.

On the 21st of December if conditions are favourable we will start our expedition.

The Funds you have generously donated have supported us to make it to this stage but due to unforeseen expenses we have had to use the remainder of our funds.

These expenses include the following:  Service from Pindi to Lattabo, a Kitchen in Lattabo. The cost is $25.00 per person so for 60 days this totals $9000.
Also there is an extra expense of $1500 to pay for The Guide who will remain with the Team for the entire expedition.

There are advantages for The Team of having a kitchen at Base Camp in Lattabo, it guarantees us healthy meals and keeps us strong with Team Morale at a high level.

Due to these unforeseen expenses we have incurred we would be eternally grateful for your support to help us make the return trip home.
We would like to take this opportunity to Thank You in advance for your much appreciated support to help us complete Our Expedition


Nanga Dream 2013/14 - baza from Portal Górski on Vimeo.


12/16/13

Hi all good people!

Here is lattabo BC communicating. Everything is going well so far... Justice for all hitting again ! 6 of us this year here, who will be climbig we'll see... We'll send some more info shortly ...



2/9/13

going home

Thank you All for all positive comments and energy...
As our resources are limited, food is finish, money also... we going
home, families waiting (work is also waiting if its still there :) ).
Our flight is in 6 days... Come back later for more pictures and
movies... All the best.

2/8/13

Tomek safe in Lattabo !

Tomek is back in Lattabo BC ! all good ... he turned back from around
7400. Justice for all !

2/7/13

between Diamir & Rupal

Tomek reached 7000m yesterday. He is just above Mazeno Pass... Windy
yesterday up there...
Up or down ? Rupal or Diamir ? Peace or Love ?

2/5/13

T in C3

Looks like Tomek is in C3 from Feb 2nd !!! (message got today ... btw do
not have a phone here only DSL modem so first updates by Luk probably in
comments ).

Diamir side warned that he might be visable there in comming days...

Extreme weather in Lattabo today so hard even imagine what is up there
now...

WIRELESS ENERGY TRANSMISSION FOR TOMEK !!!

2/2/13

last 2 weeks

19 ABC.
20 Early start, fresh snow, one avalanche cuted by Marek, Tomek lucky
off her way... hard work through deep snow to C1.
21 Tomek resting in C1, Marek reaching C2.
22 Marek fixing 100m rope around Wielicki spur, "dinner" together in C2.
23 Tomek leading final 100m around Wielicki spur, night back in C2.
24 Stuff up. Some flying lessons by Marek so digging C2A just before icy
part.
25 Icy 100m done. Research around and digging comfortable C2B cave for
kings (double bedroom).
26 Going up. Reaching upper ice fields after sunset so digging small
snow cave (only for heads ). Wind coming in the night.
27 "funny position" in the stormy weather so digging dipper and calling
it Camp 3.
28 good weather so going up... and finding remaining of polish C3 50m
from us (so didn't climbed to far this day, but crashing lots of ice
looking for treasures :) ).
29 going down to C2B (Tomek forgot something important :) )
30 wind and snow and snow and wind so watching TV all day
31 Sat phone out of batteries (due to fucking "invalid position" in C3 -
Thuraya shit... but love when works ) so Marek going down to C2 for
charger (small solar panel with us ). ... and up... cold, windy day.
1st of February. Marek is giving up (forced too much last day, knowing
his body - no chance for fighting up (calf cramps ). Tomek staying
in C2B waiting for weather - hoping for ... ? Marek climbing down,
taking C1 with him, reaching ABC.
2nd - Marek reaching Lattabo today... Tomek still waiting for weather in
C2B at 6100m.

Tomek left yesterday with 4 meals in C2B. Around 6 meals, sweets and gas
in C3... Sat phone with him so will be updating if any news...

1/31/13

C3

  C3 SET UP BESIDE REMAININGS OF C3 FROM WINTER 2006/7 WAITING IN C2B. ALLELUJA

1/19/13

sun is commong

Lattabo life. Small but huge enough winter population of 2 to 6 darker
homo sapiens + 2 brighter homo sapiens always hungry... eating eating.
Snow stopped falling today so we moving up today to abc... tommorow
carefully through fresh snow ... hoping for good weather ...
got hungry ... rice and eggs? hmmm ... why not :)

1/15/13

unga bunga

memory still exist so it was like this... Monday abc... Tuesday
C1...Wednesday C1 feeling weak and waiting for weather...Thursday C1a
tent... Friday still C1a preparing for strong wind and snow (digging
snow cave )... Saturday strong wind and snow - making bigger snow cave
and destroying it finally :) so digging second snow cave... Sunday
climbing to the end of  Couloir, digging platform and setting Camp 2
(Tomek's birthday). Monday - climbing getting difficult - only 100 m
rope with us so descending afternoon... getting to Lattabo in the
dark... Tuesday is today ...

camp 2

C2 set up at 5750m, need more ropes above so we back in Lattabo
yesterday evening. Cooking chicken (rosół) for breakfast ... rest ...
rest... rest

1/7/13

...

Bad weather comming at the end of the week (forecast) so we going up
today try to do something ...

1/3/13

camp 1

New year eve spent at pre camp one at 4900m. Yesterday reached 5500m -
deposit left. Camp one set up at 5100. Weather was good last few days.
Back in Lattabo today cooking chicken and dreaming about free world
without central banks, corporations and fucking new word order. Peace!